Robert Suligowski na Konwencji Programowej Zielonych we Wrocławiu – „Miasto Ogród”
Rządzą nami cztery żywioły: woda, ogień, ziemia i powietrze. W harmonijnym świecie żywioły te równoważą się. Niestety, my ludzie doprowadziliśmy do zachwiania proporcji. Wywołane przez człowieka ocieplenie klimatu spowodowało już dominację ognia: gorąca. Widać to wokół nas, rosnące średnie roczne temperatury, okresy suszy, bezśnieżne, krótkie zimy, zagrożenie pożarami lasów i pól. To zjawiska globalne, ale w Polsce najbardziej namacalnie odczuwane we Wrocławiu. Bo to Wrocław jest najcieplejszym miastem w kraju, a średnia temperatura w ciągu ostatnich dekad wzrosła o 1,5 stopnia C.
Również powietrze jest we Wrocławiu fatalnej jakości. Liderujemy globalnym rankingom najbardziej zanieczyszczonych aglomeracji. Pyły zawieszone, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, tlenki azotu. Wszystko to efekty starych palenisk, tzw. kopciuchów, które nadal stanowią znaczną część źródeł ciepła w komunalnym zasobie mieszkaniowym, a także spalin samochodowych. Efekty tego są katastrofalne dla naszego zdrowia. W 2017 r. liczba ofiar smogu we Wrocławiu rocznie wynosiła ok. 1000 osób, a od tego czasu znacznie wzrosła. Naukowo wykazano, że sprzężenie COVID-19 i złej jakości powietrza gwałtownie wpływa na śmiertelność. Drastycznie rośnie liczba ofiar chorób układu krążenia, nowotworów, osób cierpiących na astmę i alergie. W tym wśród dzieci. W ubogim w lasy Wrocławiu brakuje tych naturalnych filtrów powietrza.
Pomimo, że przez Wrocław płynie 5 większych i szereg mniejszych rzek i cieków wodnych, sytuacja hydrologiczna we Wrocławiu nie jest dobra. Większość z tych rzek jest brutalnie wyregulowana. Płyną nimi zanieczyszczenia przemysłowe i bytowe z górnych biegów. Ostatnie katastrofy Odry, Baryczy, coraz częstsze przyduchy niczego nas nie nauczyły. Wrocław, aglomeracja XXI w. nadal ma wiele miejsc, gdzie nie dochodzi kanalizacja sanitarna. Wiele domów nadal spuszcza nieczystości do rzek, rowów i stawów. Wydaje się zakładom przemysłowym zgody na obsługę wozami asenizacyjnymi i zrzucanie ścieków do rzek, które potem płyną przez wrocławskie parki i osiedla. Miasto zabudowuje doliny rzeczne. W wielu miejscach, które stały pod wodą w 1997 r., dziś dumnie pną się nowe bloki. Zamiast deregulować, spowalniać, rozlewać rzeki tam, gdzie jest to możliwe, z uporem maniaka betonujemy, spiętrzamy, kanalizujemy. Żyjemy w wahadle między suszą a opadem nagłym i powodzią.
Ziemi, tej widocznej we Wrocławiu mamy z roku na rok coraz mniej. Kolejne hektary chłonnej ziemi, czy to pól uprawnych, łąk, skwerów, nieużytków, znika pod nowymi drogami, osiedlami, terenami komercyjnymi. Ziemię drenujemy, odwadniamy, osuszamy. Zanieczyszczamy śmieciami, ściekami, metalami ciężkimi. Ziemia ulega procesom erozji. W okres katastrofy klimatycznej zagrożenie egzystencjalne dla nas ludzi, dla zwierząt, wchodzimy nieprzygotowani. Robimy wręcz wszystko, żeby stworzyć sobie jak najgorsze warunki do życia.
To diagnoza stanu dzisiejszego. Remedium na to to przygotowanie Wrocławia i jego mieszkańców do zmian klimatu. We wszystkich tych sferach, które składają się na miejski ekosystem. O tych propozycjach opowiedzą eksperci. Przedstawiamy Państwu Zielony Dekalog Wrocławia, 10 fundamentów, na których chcemy oprzeć nasze Miasto Ogród.